Fuss Magazyn

logo-fuss1
Jak prze­bie­gała praca nad Pana debiu­tancką powie­ścią?

Muszę przy­znać, że przez mój sło­miany zapał książka powsta­wała latami. Dosłow­nie. Poza tym moja pisa­nina to nie tyle koron­kowa, ile pat­ch­wor­kowa robota. Gdy mia­łem już ogólny zarys fabuły, dokle­ja­łem do goto­wego szkie­letu zda­nia, które z cza­sem przy­cho­dziły mi do głowy. Książka dosłow­nie wisiała nad moim biur­kiem, roz­pi­sana na samo­przy­lep­nych kar­tecz­kach. Był też oczy­wi­ście zeszyt z luź­nymi zda­niami i tele­fon pełen kopii robo­czych smsów.

Zdo­bywcy odde­chu są więc pozszy­wani z bar­dzo róż­nych, cza­sem nie do końca pasu­ją­cych do sie­bie odczuć, ale to celowy zabieg, ponie­waż zale­żało mi na przed­sta­wie­niu tego, co ludzie mają w gło­wach, a prze­cież nasze myśli nie bie­gną ni­gdy jed­nym torem. Czę­sto coś nas roz­pra­sza, sce­na­riusz tego, co pla­nu­jemy zro­bić, pełen jest jakichś pobocz­nych wąt­ków. Final­nie wystar­czyło to sca­lić w jedną całość – książka powstała z odpa­dów świa­do­mo­ści, z uczuć i nie­faj­nych emo­cji, któ­rych inni pozby­wali się, opo­wia­da­jąc mi o swo­ich bolącz­kach.

Tytuł Zdo­bywcy odde­chu odnosi się do fabuły powie­ści, ale meta­fo­rycz­nie uka­zuje też spo­sób pro­wa­dze­nia nar­ra­cji: jej dyna­mikę, róż­no­rod­ność, cza­sem wręcz swo­isty stru­mień świa­do­mo­ści. Czy fak­tycz­nie Pana powieść jest próbą „zdo­by­cia odde­chu”?

Oczy­wi­ście. Myślę, że książki pisze się, by się cze­goś pozbyć. Są formą auto­te­ra­pii, ale są w sta­nie pomóc rów­nież innym. W cza­sie lek­tury mogą w tek­ście odkryć swoje pro­blemy, a przez to czuć się mniej osa­mot­nieni. Kie­dyś ktoś zapy­tał mnie, ile w tym tek­ście jest mnie samego. Nie­wiele i mnó­stwo zara­zem. To, że te zda­nia są tak nie­zborne, pozwo­liło mi upchnąć na zale­d­wie dwu­stu stro­nach pro­blemy ser­cowe moich zna­jo­mych, moje kom­pleksy oraz kil­ka­dzie­siąt innych, uwie­ra­ją­cych jak kamień w bucie prze­my­śleń. Zatem skoro mogę myśleć i oddy­chać, sta­ram się zdo­by­wać oddech każ­dego dnia. Odru­chowo, lecz nie bez­myśl­nie.

Pod­czas lek­tury odnio­słam wra­że­nie, że postu­luje Pan ide­ały tole­ran­cji i wewnętrz­nej wol­no­ści. Uważa Pan, że w ota­cza­ją­cej nas rze­czy­wi­sto­ści są one szcze­gól­nie istotne?

Cho­ler­nie ważne jest to, byśmy mogli żyć tak, jak chcemy. Zna­jomi radzili mi, bym wydał książkę pod pseu­do­ni­mem, rodzina oba­wiała się, czy nie będę miał przez ten tekst pro­ble­mów w życiu zawo­do­wym, ale posta­no­wi­łem sobie, że pod­czas pisa­nia nie będę brał jeń­ców. W kilka tygo­dni po pre­mie­rze mogę śmiało powie­dzieć, że jestem z tej książki po pro­stu dumny.

Jeśli czło­wiek nie ma odwagi być sobą, to tak naprawdę nie ma go wśród żywych – nikt inny nie będzie prze­cież „nim” w jego imie­niu. Skoro już żyjesz, to żyj, a nie symu­luj. Całe życie chcia­łem zostać auto­rem, więc mimo że moją pierw­szą powieść odrzu­cili wszy­scy wydawcy, po raz kolejny zaczą­łem stu­kać w kla­wi­sze. Drugą książką zain­te­re­so­wało się już kilka wydaw­nictw. Nie wolno się pod­da­wać. Bycie wol­nym i uczci­wym wzglę­dem samego sie­bie wymaga wysiłku, ale daje mnó­stwo rado­ści. Pole­cam!

Źródło:http://fuss.com.pl/artykuly/making-fuss/zdobywcy-oddechu)

Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s