„Chętniej wybiorę się do Francji niż na tamten świat” WYWIAD z P. P. Kłosowiczem, autorem „Zdobywców oddechu”

19553478_1386337291435474_971067408_n.jpg

Jakiś czas temu miałam przyjemność przeczytać Zdobywców oddechu Przemysława Piotra Kłosowicza. Moją recenzję książki możecie przeczytać tutaj.

Dzisiaj zapraszam Was na szczerą rozmowę z tym wyjątkowym autorem. Zaparzcie herbatę i usiądźcie wygodnie. Za chwilę dowiecie się co było inspiracją do napisania książki, co w książce z perspektywy czasu zmieniłby sam autor oraz dlaczego hejty zawieszają komputer!

Zaczynamy!

1. Zdobywcy Oddechu to Pana debiut. Ile czasu zajęła praca nad książką i skąd pomysł na tą historię?
Książka powstawała wiele lat. Kiedyś próbowałem to policzyć i wyszło mi, że siedziałem nad nią aż sześć! Mam słomiany zapał, a nawet słomiany z domieszką benzyny i innych łatwopalnych substancji. Są takie dni, gdy siadam do komputera i wydaje mi się, że nastukam na klawiaturze co najmniej osiemdziesiąt stron w godzinę. W okolicach trzeciej strony odpuszczam i nie wracam do pracy przez kilka tygodni. Kiedyś te brakujące siedemdziesiąt siedem nadrobię, ale nie lubię się zmuszać do pisania, bo później jest to wyczuwalne w tekście. Pomysł na książkę był bardzo prosty – opisać to, co każdy z nas ma w głowach, o czym myśli, lecz boi się powiedzieć na głos. Zważywszy na prostotę tego pomysłu, dużym zaskoczeniem były dla mnie recenzje, w których czytałem na przykład: „Autor swoim lekkim piórem stworzył coś, czego jeszcze nie było!” Serio! Do dziś trwam w zadziwieniu. Oczywiście do części czytelników nie trafiło takie filetowanie czyjegoś mózgu, babranie się w myślach i uczuciach bohaterów, ciągłe ich monologowanie. To zrozumiałe. Ja jestem zadowolony z tego, że udało mi się zrealizować mój koncept w stu procentach, nawet jeśli sprawiło to, że „Zdobywcy oddechu” uważani są za książkę niszową, nie dla każdego.

2. Sześć lat to bardzo długo, ale cieszę się bardzo, że ostatecznie udało się wydać powieść! Cytowane słowa nie powinny być zaskoczeniem, bo naprawdę nie czytałam podobnej prozy, przez którą się niemal płynęło, mimo jej trudnych tematów. 

Czasami miałam wrażenie, że nie czytam myśli bohaterów, ale osobiste przemyślenia autora. Czy niektóre fragmenty są szczególnie Panu bliskie, czy jednak to tylko fikcja?
To nie tak, że sam się wybebeszyłem i podałem Państwu na tacy. Nie lubię flaków ani w zupie, ani w tekście. Jestem dobrym obserwatorem, co pozwoliło mi wykorzystać perypetie moich przyjaciół i dalszych znajomych, bez krzywdzenia ich i nadużywania zaufania. Jasne, że zdają sobie sprawę z tego, że byli inspiracją, ale myślę, że to dla nich miłe. Zresztą nie są to oni w skali jeden do jeden, nie musiałem zabezpieczać się adnotacją o tym, że podobieństwa do osób i zdarzeń są przypadkowe. Mnie samego w tym tekście też jest sporo, ale to nie pamiętnik, czy materiał terapeutyczny. Nie rozliczam się w tej książce z przeszłością, choć dobrze wiem jak to jest zmagać się z nadwagą, czy kompleksami. Chciałoby się napisać: patrz załączone zdjęcie autora.
3. Zdjęcia w tym momencie nie będzie ;-), ale uwielbiam ludzi, mających do siebie dystans. A jakie to uczucie trzymać w rękach własną książkę, która trafia do sprzedaży? Domyślam się, że bardzo przyjemne, ale czy towarzyszą też temu jakieś obawy? 
Mieszanina radości i niepokoju. Od premiery nie czytałem tej książki ani razu, nawet w trakcie spotkań autorskich, bo boję się, że zauważę jakiś błąd, lub nieścisłość, która umknęła mi wcześniej. Przyznam jednak, że współpraca z panią korektorką była bardzo przyjemnym etapem pracy nad powieścią. Mam dysleksję, więc dla pewności pięciokrotnie przeanalizowaliśmy cały tekst. Wiele lat temu poznałem dzieła ilustratorki Renaty Loj, udało nam się nawiązać współpracę i to jej grafika zdobi okładkę książki. Spełniło się kilka marzeń na raz – o byciu pisarzem, o okładce wykonanej przez wspaniałą artystkę, o patronacie medialnym jednego z moich ulubionych krakowskich teatrów – Teatru Nowego Proxima, który nawiązał tego typu współpracę po raz pierwszy w historii swego istnienia. Radość! Gdy biorę „Zdobywców oddechu” do ręki jestem po prostu z siebie dumny. Każdemu życzyłbym takiego punku odniesienia. Gdy zaczynam myśleć o sobie w kategorii człowieka – porażki, który potrafi co najwyżej pochłaniać węglowodany, przypominam sobie o książce i od razu mi lepiej.
4. Jak Pan podchodzi do krytyki, czy przejmują Pana negatywne opinie? 
Podobno nie ważce co mówią, byle mówili. Coś w tym jest. To ważne z marketingowego punktu widzenia. A tak całkiem na poważnie, bez krytyki nie rozwinąłbym się. Dzięki informacji zwrotnej udzielonej przez czytelników, wiem nad czym powinienem popracować. W drugiej książce będzie więcej dialogów oraz fabularnie działo się będzie nieco więcej. Odrobiłem lekcję. Wciąż jednak emocją wiodącą będzie smutek. Nie umiem pisać zdań radosnych. Próbowałem! Jestem przekonany, że to one zawieszają mój komputer, choć może to po prostu wina tego, że chciałem zaoszczędzić i kupiłem najtańszy jaki udało mi się znaleźć w elektro-sieciówce. Nie róbcie tak, odradzam! Hejty też zawirusowują laptopy, a przynajmniej głowy tych, którzy poświęcają im czas.

5. Czy gdyby miał Pan możliwość „Zdobywców oddechu” napisać na nowo, zmieniłby Pan coś w opowieści? 

W samej opowieści nie. Legendę wyjaśniającą, który rozdział dotyczy danego bohatera umieściliśmy na końcu książki. Chcieliśmy, by opowieści zlały się w jedną całość, co podkreśla, że niezależnie od wieku, statusu społecznego, czy orientacji wszyscy jesteśmy do siebie bardzo podobni i zależy nam na tym samym. Okazało się jednak, że nie był to dobry zabieg. Część czytelników była niezadowolona dochodząc do podziału na poszczególnych bohaterów dopiero na końcu książki. Twierdzili, że mając tę informację na starcie, łatwiej byłoby im utożsamić się z poszczególnymi postaciami. Chyba tylko to bym poprawił, pracując nad „Zdobywcami oddechu” ponownie. To kosmetyczna zmiana, ale istotna dla odbioru tekstu.
6. Mówiąc szczerze, gdy sama zobaczyłam legendę na końcu, żałowałam, że nie zwróciłam wcześniej uwagi na ilość gwiazdek przy poszczególnych rozdziałach.
Skąd Pan czerpał inspirację do książki? Czy bohaterowie mają swoich odpowiedników w prawdziwym życiu? 
Książkowa Lena, to zlepek kilku kobiet, ale faktem jest, że po jednym ze spotkań autorskich podszedł do mnie brat mojej znajomej i z uśmiechem oznajmił: „Sporo mojej siostry w tej książce”. Myślę jednak, że sporo w niej wielu sióstr, bo Lena to postać uniwersalna. Zagubiona w metropolii dziewczyna, która potrzebuje czyjejś uwagi, a nade wszystko – miłości. To bohaterka, którą lubi się z marszu, traktuje jak fikcyjną koleżankę. Potrzebowałem kogoś takiego jako przeciwwagę dla trójki męskich bohaterów, którzy przez swoje rozterki bywają czasem po prostu męczący. Jak to faceci…
7. Ile czasu dziennie poświęca Pan pisaniu? Czy ma Pan własny rytm dnia podporządkowany temu zajęciu? 
Dziennie? Niestety pisaniu poświęcam tylko kilka godzin w miesiącu. Zapisując to zdanie oblałem się właśnie rumieńcem. Niech Państwo nie myślą, że jestem lekkoduchem podchodzącym do pracy niepoważnie. Ja po prostu nie chcę stać się niewolnikiem swojego tekstu. Pisanie książek ma być pasją, a nie przykrym obowiązkiem. Do tworzenia potrzebują całkowitej ciszy i braku obecności innych osób w pomieszczeniu, bo to dla mnie czynność bardzo intymna, mam wtedy mózg na wierzchu. Najchętniej zasiadam do klawiatury wieczorami. Wiadomo, herbata, przymglone światło lap, migoczący kursor.

8. A gdy Pan nie pisze, w jaki sposób najchętniej spędza Pan czas wolny? Posiada Pan inne pasje?
Uwielbiam kino! Jedna z sieci multipleksów wprowadziła karnety dające możliwość wejść na nieograniczoną ilości seansów, więc od kilku miesięcy oglądam niemal wszystko. Żartuję, że jeśli zobaczę wiele fabuł, może sam zacznę pisać książki pełne akcji i wybuchów. Kto wie? Liczę na to, że się czegoś nauczę.
9. I ja podzielam pasję do kina! 
Zdradził mi Pan, że niebawem ukaże się kolejna książka. Czy możemy dowiedzieć się o niej czegoś więcej? 

Na szczęście „niebawem” to pojęcie względne. Celuję w przyszłoroczny październik, bo od zawsze marzyłem by premiery moich książek odbywały się podczas Krakowskich Targów Książki. Kocham to miasto, to dla mnie symboliczne. Z debiutem na szczęście się udało. W nowej książce chciałbym poruszyć temat śmierci i uczęszczania na psychoterapię. Mówiłem, nie jestem dobry w przemycaniu do tekstu radości i pastelowych barw oraz brokatu i konfetti. Od tego są inni. U mnie jest raczej mrocznie, choć trup nie ściele się gęsto.
10. W takim razie jeszcze trochę poczekamy na powieść, ale na pewno nie przegapię premiery. A po jaką literaturę najczęściej Pan sięga? Posiada Pan ulubiony gatunek, autora lub jedną ulubioną książkę?
Gdyby nie „Dziewczyna z zapałkami” Anny Janko nie byłoby „Zdobywców oddechu”. To moja ukochana książka, przeczytana kilkukrotnie. Ważną dla mnie powieścią jest także „Wojna polsko-ruska pod flagą biało-czerwoną” Doroty Masłowskiej. Jak widać istotny jest język. Jeśli chodzi o pozostałych autorów, bardzo cenię Jacka Dehnela. To niezwykła postać. Byłem na kilku jego spotkaniach autorskich, jestem zwolennikiem jego prozy.

11. „Dziewczynę z zapałkami” czytałam i zgadzam się, że jest wyjątkowa i bardzo poetycka. A czy od zawsze marzył Pan o wydaniu książki, czy pomysł narodził się nagle, z jakiegoś szczególnego powodu?
Po lekturze debiutu Masłowskiej napisałem pierwszą książkę, która nigdy nie została wydana. Odkryłem wtedy, że można emocji nie kumulować w sobie, a po prostu zestawiać z sobą litery. Druga, czyli „Zdobywcy oddechu”, nawarstwiała się we mnie latami. Obserwowałem, odczuwałem, przysłuchiwałem się, aż przyszedł czas by to przerobić na zdania. Od zawsze chciałem nagrać płytę, ale z tym jest więcej zachodu, potrzebni są inni ludzie, a pisanie książki, to czynność solowa, do której nie potrzeba nawet komputera. To zmagania autora z bielą kartki.

12. Czy ma Pan jakąś radę dla początkujących pisarzy? 
Niedawno robiąc porządki w szafach znalazłem listę motywacyjnych tekstów, którą wiele lat temu napisałem i powiesiłem sobie nad biurkiem Było to w czasach, gdy coaching był przez większość ludzi uważany za jakąś egzotyczną potrawę, bo prawie nikt o nim nie słyszał. Widnieje tam między innymi zdanie: „Pisz i wysyłaj swoje teksty. Wydawnictw nie obchodzą twoje plany i marzenia, sami nie zaglądną do twojej szuflady”. Myślę, że to dobra rada. Skoro piszesz – dziel się tym z innymi, nie rób tego po kryjomu, bo nie ma w tym nic wstydliwego. Bądź dumny ze swoich prób i nie przejmuj się, jeśli nie od razu zdobędziesz poparcie.
13. Na koniec ze względu na to, że mój blog porusza również tematykę podróży zapytam czy lubi Pan podróżować i czy jest jakieś miejsce (w Polsce lub na świecie), które zrobiło na Panu ogromne wrażenie, i które poleca Pan wszystkim odwiedzić?
Podróże są przyjemne, ale nie jestem globtroterem. Moje rodzeństwo wiele lat mieszkało w Grecji, obecnie żyją w Norwegii. Moja mama sporą część roku spędza we Włoszech. Szczerze mówiąc gdy byłem dzieckiem, wyjazdy zagraniczne kojarzyły mi się może nie tyle z rozbiciem, ile z lekkim obtłuczeniem rodziny. W dorosłym życiu, pewnie bazując na tym urazie, wolę stacjonarnie przebywać w jednym miejscu. Gdy powróciłem do Krakowa po pewnej przerwie, wytatuowałem sobie nawet smoka, by na zawsze związać się z tym miastem. Choć od tego zdarzenia minęło kilka lat, nadal twierdzę, że nie umiałbym mieszkać nigdzie indziej. Chciałbym jednak bardzo zobaczyć Londyn i Paryż. Te wyjazdy znajdują się na liście rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Wiadomo, chętniej wybiorę się do Francji niż na tamten świat. Ze swojej strony polecam wszystkim Kraków. Ze smokiem i smogiem. Taki urok tego pięknego miasta.
Kraków to wyjątkowe miasto i troszkę zazdroszczę, że przebywa Pan w nim na co dzień. Życzę spełnienia pisarskich, jak i podróżniczych marzeń i bardzo dziękuję za ten wywiad. Zachęcam każdego, by sięgnął po Zdobywców oddechu!
Dziękuję za rozmowę i pozytywną recenzję mojej książki. To bardzo przyjemne wiedzieć, że komuś podobała się lektura Zdobywców oddechu.
Reklama

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s